W kontekście afery reprywatyzacyjnej w Warszawie ponownie pojawiło się nazwisko pułkownika KRZYSZTOFA GAJA, eksperta Narodowego Centrum Studiów Strategicznych (NCSS), który jednak jest szefem Zarządu Organizacji i Uzupełnień P1 w Sztabie Generalnym. Płk. Gaj nadzoruje obronę terytorialną, której koncepcję dla MON opracowało właśnie NCSS [https://goo.gl/cYHDIq]. Jestem zwolennikiem idei obrony terytorialnej, ale z płk. Gajem jest poważny problem. Jest jednocześnie ofiarą, ale i rozsadnikiem antyukraińskiej propagandy. Na nic zaprzeczenia Bartłomieja Misiewicza, młodocianego szefa gabinetu politycznego ministra obrony narodowej [https://goo.gl/hIZpvS], który nie przeczytał strony internetowej własnego resortu [http://goo.gl/1NUWda].
Przypomnijmy, że o NCSS zrobiło się głośno w nowej odsłonie afery (re)prywatyzacyjnej w Warszawie, ujawnianej przez stowarzyszenie „Miasto jest Nasze” [https://goo.gl/0MpOZ4], w kontekście roli osób powiązanych z grupą „Radius”. W zarządach i radach nadzorczych 11 spółek tej grupy zasiada bowiem od lat nowy prezes NCSS Jacek Kotas, który zastąpił Tomasza Szatkowskiego, kiedy ten został wiceministrem obrony narodowej. Grupa Radius przejęła po SLD budynek pry ul. Rozbrat 44a, gdzie jeszcze w styczniu b.r. swoją siedzibę miało… NCSS.
Grupa Radius jest kontrolowana z Cypru przez Roberta Szustowskiego, który przynajmniej od 95 roku robi interesy z Rosjanami. „Miasto Jest Nasze” ujawniło, że Szustowski pełni obowiązki przedstawiciela dyplomatycznego Gambii w Moskwie [http://www.gambiaembassy.ru], co sam potwierdził [https://goo.gl/MzEbjM]. Wydaje się niepokojące, że prezes think-tanku obsługującego MON, w więc wymiernie kształtującego politykę obronną Państwa, miał za pracodawcę kogoś o tak dziwnych powiązaniach, tym bardziej, że Jacek Kotas już w 2007 roku był podsekretarzem stanu w MON, a poza tym jako prezes Fundacji Instytut Studiów Wschodnich [https://goo.gl/Sv1vTg] jest od 2000 roku dyrektorem organizacyjnym Forum Ekonomicznego w Krynicy [https://goo.gl/3SZpK2].
Płk. Gaj jeszcze jako ekspert NCSS zasłynął w październiku 2014 roku wypowiedzią, nagłośnioną najpierw [https://goo.gl/UfVp2c] przez Marcina Skalskiego z portalu kresy.pl. Płk. Gaj powiedział o wojnie na Ukrainie: „Nie jestem rusofilem (podkreślam to stanowczo), ale w tym miejscu doskonale rozumiem Putina – to są faszyści. I Putin ma w zupełności rację – z nimi trzeba walczyć, bo Europę z ich przyczyny ogarnie pożoga. To jakiś okrutny chichot historii, że ja przyznaję rację Putinowi i Rosjanom – ale w tej sytuacji nie widzę innego wyjścia”.
Szokującą wypowiedź polskiego oficera ze zbliżonego do PIS think-tanku, przyznającą rację Putinowi, rozkolportował z satysfakcją Andrij Wypołzow z Kaliningradu, prowadzący rosyjską agencję informacyjną „Regnum / NewsBalt” i partner [https://goo.gl/UfVp2c] zatrzymanego Mateusza P. [https://goo.gl/Mn10h1]. Ówczesny prezes NCSS Tomasz Szatkowski zareagował mocno bałamutnym oświadczeniem [https://goo.gl/lm18Cc] pośrednio usprawiedliwiającym swojego „eksperta”. Uznałem wtedy, że doszło do wypadku przy pracy. Czyżby? Otóż nie. Wypowiedź płk. Gaja wpisywała się jak najbardziej w zespół poglądów, z którymi szef obrony terytorialnej w MON obnosi się po Internecie.
Wśród znajomych płk. Gaja na jego profilu Facebook znajdujemy wiele znanych postaci środowiska prorosyjskiego i antyukraińskiego. Oto jest Marcin Marczewski, na celowniku ABW [https://goo.gl/M1zVKq] niedługo po Mateuszu P. i pod analogicznymi zarzutami, były szef sztabu wyborczego Grzegorza Brauna, który publikował film gloryfikujący Adolfa Hitlera i wzywający do powtórzenia Holocaustu [https://goo.gl/3r6oGC]. Jest Maria Pyż, redaktorka Radia Lwów i bohaterka naszej publikacji „Prorosyjska nacjonalistka z Polskiego Radia Lwów przedstawicielką Kukiza na Kresach za pieniądze polskiego podatnika” [https://goo.gl/If500q].
„Znajomym” płk. Gaja jest Adam Kamiński, redaktor tak prorosyjskiego, że chyba zwyczajnie robionego w Rosji „Niezależnego Dziennika Politycznego”, który propaguje nad Wisłą najbardziej absurdalne wrzutki prosto z Łubianki [https://goo.gl/byTHbh]. Jest Marcin Żółkowski, mięśniak z „Narodowej Wolnej Polski”, który niedawno się przepisał do Obozu Wielkiej Polski [https://goo.gl/wUrPgK]. Jest Piotr Szelągowski [https://goo.gl/dASdw5], prawdopodobny autor profilu „Ukraińska V kolumna w Polsce” [https://goo.gl/YASrkp] i redaktor projektu „uchwały wołyńskiej” klubu Kukiz 15 [https://goo.gl/8zJ7Lx].
Wyliczankę tego typu znajomych płk. Gaja można by ciągnąć. Ocena człowieka po tym, z kim się „znajomi” w sieciach społecznościowych nie jest dowodem, ale bywa mocną poszlaką. W zasadzie wszyscy wirtualni znajomi szefa obrony terytorialnej w Sztabie Generalnym, których nazwiska kojarzą się z polityki, należą do środowiska, które bada profil „Rosyjska V kolumna w Polsce”. Są wszelkie oznaki, że płk. Gaj do tego środowiska należy.
Świadczy o tym na przykład polubienie przez płk. Gaja profilu „Nie dla Ukrainy w UE„ [https://goo.gl/HrjOxZ], „Stop UPAdlaniu polskiej ziemi” [https://goo.gl/CxHBHo] czy przede wszystkim „Antymajdan Polska Антимайдан Польша” [https://goo.gl/5f9znP]. Ten ostatni to projekt już zarzucony (ostatni post w styczniu 2015 roku) ale zdecydowanie rosyjski. Identyczne profile, publikujące to samo w tym samym czasie, ale w różnych językach, pojawiły się w kilkunastu krajach.
W styczniu 2015 roku ujawniłem [https://goo.gl/Agnhyp] skandaliczną wypowiedź profesora Bogusława Pazia, który z entuzjazmem komentował straszliwy film przedstawiający torturowanie i zabijanie pojmanych przez rosyjskich terrorystów oficerów ukraińskich, obrońców lotniska w Doniecku. Paź powiedział: „Banderowskie ścierwa dostają łomot aż miło! I jak tu nie kochać „Ruskich”…?”. Zrobiła się afera i Bogusław Paź został odsunięty od nauczania na Uniwersytecie Wrocławskim. W obronę Pazia zaangażował się bez reszty ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, który 1 kwietnia 2015 roku uwierzył na Prima Aprilis, że Paź wraca na uczelnię [https://goo.gl/Xv5AMU], co zresztą się niestety stało, ale dopiero w następnym roku akademickim.
Pod wpływem przedwczesnej radości księdza Isakowicza-Zaleskiego płk. Gaj napisał tego samego dnia: „Nareszcie… tylko teraz ktoś powinien zostać rozliczony za to zawieszenie?” [https://goo.gl/s5kgq8]. Innymi słowy, pułkownik Gaj, sam będąc oficerem, broni kogoś, komu podobało się, jak herszt rosyjskich oprawców ps. Giwi odcina ukraińskim oficerom odznaki bagnetem i wpycha je im do gardeł. W dalszej części budzącego zachwyt tych panów części filmu widać, jak ich mózgi wypływają z roztrzaskanych czaszek i wpadają z pluskiem w błoto pośniegowe. Nie polecam tego filmu. Sam jestem synem oficera i coś wiem o oficerskich zasadach honoru, na przykład o traktowaniu jeńców wojennych, ale to może dlatego, że Ojciec był oficerem Armii Krajowej, a nie Ludowego Wojska Polskiego, jak płk. Gaj [https://goo.gl/3GmVUZ].
Ta wypowiedź płk. Gaja pojawiła się na grupie dyskusyjnej „Grupa przeciwko OUN-UPA” [https://goo.gl/obM0LA], do której płk. Gaj został zaproszony osobiście [https://goo.gl/ABDGSh] przez „Karola Surdego”, jednego z najaktywniejszych organizatorów rosyjskiej propagandy w polskim Internecie [https://goo.gl/j36xPZ]. Wcale nie trzeba kochać OUN-UPA, by się zgodzić, że co drugi wpis w tej grupie nadaje się do ścigania z art. 256 kk o nawoływaniu do nienawiści na tle różnic narodowościowych i etnicznych, a ze sprawą rozliczania ludobójstwa wołyńskiego ma niewiele wspólnego. Niestety wyjątkiem pod tym względem nie są wypowiedzi płk. Gaja, który stał się jednym z filarów tego wirtualnego grona.
Ohydnych wypowiedzi płk. Gaja na grupie „Grupa przeciwko OUN-UPA” jest bez liku, przytoczenie wszystkich wydłużyłoby ten tekst prawie w nieskończoność. Dlatego opisałem niektóre w komentarzach do zrzutów z ekranu załączonych do tego postu. Jedną jednak przedstawię tutaj, bo (wybaczcie prywatę) dotyczy akurat mnie. Działacz „Narodowej Wolnej Polski” Piotr Andrzejczak [https://goo.gl/4BfK5j], jeden z uczestników wtargnięcia osiłków do lokalu „Ukraiński Świat” 10 października 2015 roku, udostępnił artykuł o spotykających mnie nieprzyjemnościach [https://goo.gl/fnM6F4] komentując od siebie „Znany donosiciel nadaje…”. Komentarz płk. Gaja pod moim zdjęciem ilustrującym tekst dzieli się na kilka wpisów: „Brakuje mu pejsów… może się mylę?” i dalej „i chyba jeszcze mycka by mu pasowała…” a potem w odpowiedzi na stwierdzenie, żem szpetny: „Jakby dopiero co z getta wyszedł…” [https://goo.gl/uKzeZu].
Komentowany w ten sposób artykuł Piotra Skwiecińskiego miał tytuł „Marcin Rey jest zastraszany. Bezkarność prorosyjskich bojówkarzy” – co zresztą się potwierdziło: prokuratura w Myślenicach umorzyła wszystkie śledztwa, łącznie ze sprawą rozrzucenia ulotek pomawiających mnie o pedofilię. Problem w czym innym. W przypadku płk. Gaja mamy do czynienia nie z jakimiś tam prorosyjskimi bojówkarzami, tylko z samym szefem Zarządu Organizacji i Uzupełnień P1 w Sztabie Generalnym, który nadzoruje obronę terytorialną, do której niestety się „prorosyjscy bojówkarze” zapisują na wyścigi. Jak i od kogo oczekiwać przeciwdziałania tej infiltracji, kiedy sam szef obrony terytorialnej w MON podziela takie poglądy? Powstaje raczej wątpliwość, czy on ich nie zaprasza!
Kiedy opublikowałem artykuł o tym, jak ktoś posadził Prezydenta Dudę na minę podsuwając mu do odznaczenia orderem Odrodzenia Polski inspiratora reaktywacji Obozu Wielkiej Polski i założyciela „Jedności Narodu” z Marszałkowskiej 115, putinofila Bogdana Kulasa [https://goo.gl/cG01ss], pewien wysoko postawiony działacz PIS-u nie zrozumiał, że broniłem Prezydenta przed jego urzędnikami (a propos, jak tam dochodzenie zarządzone w tej sprawie przez Ministra Waszczykowskiego?) i zarzucił mi w prywatnej rozmowie, że niepotrzebnie „rzucam gówno w wentylator”. Musiałem mu odpowiedzieć, że w takich sytuacjach nie jest winny wentylator, tylko ten, który n**rał. W obecnej sytuacji wokół MON i w przypadku płk. Gaja oczekuję, że zostanę lepiej zrozumiany.
Ten tekst nie jest atakiem na ministra Antoniego Macierewicza, tyko próbą zachęcenia do zrobienia porządku z ludźmi, którzy w jego własnym resorcie ewidentnie działają wbrew deklarowanej przez niego polityce: płk. Gaj polubił nawet profil „Nie dla ingerencji polskich sił zbrojnych w wojnie ukraińskiej” [https://goo.gl/DrQNyg]. Jeśli jednak nie będzie porządków personalnych w ministerstwie i porządnego zabezpieczenia obrony terytorialnej przed szkodliwą infiltracją, minister Macierewicz nie będzie mógł mieć pretensji, że pożywkę znajduje błędna w moim przekonaniu, aluzyjna narracja opozycji o tym, jakoby jego działalność obiektywnie była na rękę Moskwie. Errare humanum est, perseverare diabolicum.
Marcin Rey
Rosyjska V kolumna w Polsce