Wołodymyr Wiatrowycz: Historia jest jedną z aren wojny hybrydowej.

W Polsce na ekrany wchodzi skandaliczny film “Wołyń” o “bestialstwach ukraińskich nacjonalistów”, w sejmie chcą w prowadzić ustawę o odpowiedzialności karnej za zaprzeczanie “genocydu” Polaków na Wołyniu, zaś wobec prezydenta Izraela i polskiego konsula padają zarzuty w związku z ich anty-ukraińskimi wypowiedziami. Przejawy ukrainofobii poszerzają się nie tylko ilościowo, ale także pod względem geograficznym. O tym, w jaki sposób Ukraina może się temu przeciwstawić, rozmawiamy z szefem Instytutu Pamięci Narodowej, Wołodymyrem Wiatrowyczem.

– Zacznijmy od ostatniego “zaskoczenia”. W polskim Sejmie chcą zmiany ustawy o IPN, która wprowadziłaby odpowiedzialność karną za zaprzeczanie “zbrodni nacjonalistów ukraińskich na Wołyniu”. Jakie są konsekwencje takiego kroku?

– Może to doprowadzić do zakończenia jakiegokolwiek dialogu polsko-ukraińskiego. Nad historią ustanawia się polityczny dyktat, który utrudnia dalszą dyskusję na temat tych złożonych problemów. Uznanie antypolskich działań UPA za ludobójstwo należy bardzo poważnie poddać pod dyskusję i postawić pod wielkim znakiem zapytania – ze względu na liczne nowe materiały i dokumenty, które znajdujemy. Niestety, polscy politycy zanadto pospieszyli się z przyjęciem owej decyzji politycznej o “ludobójstwie”, a teraz chcą jeszcze zastraszyć środowiska naukowe, grożąc karaniem za jakakolwiek próby postawienia w wątpliwość tamtych błędnych historycznie i politycznie ocen i decyzji.

vyatrovych

– Jak, pańskim zdaniem, Ukraina powinna w tej sytuacji działać?

– Ukraina powinna kontynuować prace na rzecz szerszego otwarcia i udostępnienia ukraińskiej historii sobie samej i światu. Niestety, do niedawna ukraińską historię pisał nam ktoś inny. Teraz, dzięki otwarciu archiwów, jesteśmy w stanie napisać swoją historię sami. Oczywiście nie wszystkim się to podoba, wielu naszych sąsiadów nie jest gotowych do dokonania przeglądu i weryfikacji ich wizji historii Ukrainy. Wielu z nich nie jest gotowych do odstąpienia od mitów i stereotypów jakie narosły, ale myślę, że to jest tymczasowe i że to, co powiedział w Parlamencie Prezydenta Izraela, który posługuje się radzieckimi mitami i stereotypami – to głos przeszłości.

– Co powinniśmy robić, aby pokazać swoją historię światu i czy istnieje tutaj pod dostatkiem wiedzy naukowej?

– Chodzi o publikacje: naukowe, popularnonaukowe, gazety, filmy dokumentalne i fabularne, specjalne strony internetowe, udział ukraińskich naukowców w międzynarodowych konferencjach i td… Naukowa baza zasadniczo istnieje, ale brakuje popularno-naukowych opracowań, które moglibyśmy wykorzystać do popularyzacji wśród szerszych warstw społeczeństwa. W tym obszarze musimy włożyć więcej pracy.

– Co brakuje Instytutowi Pamięci Narodowej, aby stał się on tak wpływową instytucją, jak ten w Polsce?

– W zasadzie pomysł stworzenia Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej został w dużym stopniu zapożyczony z Polski. W czasie, gdy nasz Instytut był tworzony, polski istniał już prawie 10 lat. Wiele z polskich doświadczeń już zostało wdrożonych na Ukrainie. Oczywiście, nadal jesteśmy daleko w tyle, jak chodzi o liczbę personelu i skalę wsparcia materialnego, na jaki mogą liczyć tamci. Ukraiński Instytut Pamięci Narodowej liczy około 40 osób – w polskim pracuje ponad 2000. A porównywanie budżetów w ogóle nie ma sensu – tam jest on dziesięciokrotnie większy. Polski Instytut Pamięci Narodowej ma pełną reprezentację we wszystkich województwach, a ukraińskich regionalnych ośrodków nie ma żadnych. Wciąż na razie działamy na podstawie postanowienia Rady Ministrów i dopiero teraz opracowane są odpowiednie prawa. W Polsce działalność Instytutu regulowana jest przez specjalną ustawę, która do niedawna gwarantowała jego polityczną niezależność. Jednak dokonano tam już pierwszych zmian w ustawach uzależniających tę instytucję od sytuacji politycznej w kraju, a jeszcze starają się wnieść następne. Jeśli mielibyśmy zapożyczać jakieś doświadczenia legislacyjne z Polski, to tylko w tym zakresie, jaki obowiązywał u nich do 2016 roku i czynił IPN instytucją niezależną od kaprysów władzy państwowej.

– A jaka jest sytuacja jak chodzi o finansowanie? Do jakiego stopnia zaspokaja to wasze potrzeby?

– Obecnie nasze fundusze pokrywają zaledwie około 10% potrzeb. Zwiększone finansowanie pozwoliłyby nam prowadzić prace w szerszym zakresie i zastosować nowe metody popularyzacji, bo, niestety, na razie nie możemy sobie pozwolić nawet na popularno-naukowe miesięczniki, tak jak to jest w Polsce. Od czasu do czasu udaje nam się porozumieć ze stacjami telewizyjnymi na tworzenie jakichś filmików o tematyce historycznej z przeznaczeniem dla internetowych sieci socjalnych, ale tworzyć ich we własnym zakresie nie jesteśmy w stanie. Nie jesteśmy też w stanie przygotowywać audycji telewizyjnych, nie mówiąc już o możliwościach wyprodukowania filmów dokumentalnych czy fabularnych.

– Petro Poroszenko powiedział niedawno, że ukraińscy historycy powinni wydać Rosji “bitwę” w tej ich wojnie hybrydowej. Jaką widzi pan w tym swoją rolę?

– Jestem przekonany, że historia jest jedną z aren w tej wojnie hybrydowej, a jak wiadomo Rosja z całą mocą wykorzystuje różnorakie historyczne mity i stereotypy, aby zmobilizować swoich zwolenników zarówno na Ukrainie, jak i za granicą. Nasi historycy robią już wiele i będą nadal pracować. W szczególności chodzi tu o dekonstrukcję mitów z czasów II wojny światowej. Instytut Pamięci Narodowej opracował specjalną ustawę, która wprowadza zmiany do poprzednio obowiązującej ustawy odnośnie “Wielkiej Wojny Ojczyźnianej”, która została słowo w słowo “przejęta” z Rosji. Ustanawia datę 8 maja jako Dzień Pamięci i Pojednania, obchodzony w kontekście innym niż rosyjski Dzień Zwycięstwa. Bardzo też popularna stała się książka “Wojna i mit: nieznana II Wojna Światowa” rozprawiająca się właśnie z głównymi mitami związanymi z tamtą wojną. Ta praca jest odpowiedzią na rosyjską agresję informacyjną w obszarze historii.

Tłumaczenie Marian Panic