Ballada o dobrych Rosjanach

Jak napisać o Rosji? Rosji w której zaznałem wiele serdeczności i dowodów sympatii, gdzie spotkałem tak wielu uczynnych ludzi. zaciekawionych, otwartych na drugiego. Ludzi, którzy często nie znali ani siebie ani historii swojego kraju, powtarzających propagandowe frazesy.

Jednocześnie widziałem tak wiele bezmyślności, zaburzeń wynikających z powszechnego alkoholizmu, niedojrzałych facetów, trenujących się w brutalnych bijatykach i pijatykach. Wsie tonące w błocie i drogi, którymi można jeździć tylko kilka miesięcy w roku. Pociągi którymi Rosjanie jeżdżą tydzień i dłużej i jest to jedyna szansa, żeby z wnętrza – obcym ludziom – wyrzygać na kolana całe nędzne, zaropiałe życie. W kraju, który miał być zbawicielem świata od faszyzmu. Zwycięstwo w wojnie ojczyźnianej ma usprawiedliwiać wszystko. Taki dług nie do spłacenia – zaciągnięty przez świat wobec Rosjan, który teraz świat ma spłacać i nieustannie wybaczać zbydlęcenie i żądania na wyrost.

Rosja jest dobra dla pisarzy, ale nie jako miejsce do życia. Ta Rosja hoduje kreatury. Nie tylko żołnierzy, ale ludzi odpornych na cudzy ból, na własny ból.

Ludzie w Rosji są poniżani na każdym kroku. w urzędach, przez konduktorów, panie w okienkach w terminalu autobusowym. To osobiste poniżenie rekompensuje im świadomość bycia z Rosji. Potężnej, niezdobytej, cierpiącej i podziwianej – w sporcie i kulturze. Zachodnia lewica, a potem i prawica łykała te same bajki jak jaskółcze guano. łykała też uniwersytecka post marksistowska elita – i tak generacja po generacji. Miało być egzotycznie i metafizycznie, Lwy Tołtoje, Dostojewskie i balety, a są Berie i Dzierżyńskie, strzały w tył głowy. Nawet to odcinanie kuponów od twórczości XIX wiecznych Nawalnych- buntowników, którzy odrzucali carat, ale kochali imperialną ideę Rosji jest jak cytowanie przez Putina Biblii i bluźniercze “umieranie za przyjaciół swoich” podczas ukraińskiej specoperacji.

Ukraińcy mówią o nich ‘zombi’ albo “nieludzie”. Albo “orki”.

Ja mam dosyć. Mam dość potwornej kultury, pogrobowców komunizmu, którego nikt do dzisiaj prawnie nie rozliczył i dlatego bezboleśnie przerodził się w putinizm. Dostaje alergii na rosyjskość. Nie tylko po samej Buczy. Nie po zrujnowanym, moim ukochanym Charkowie. Ale też po Berlinie, w którym nieniepokojone – przedefiladowało prawie tysiąc imperialnych rosyjskich samochodów z flagami i muzyką. Z przesłaniem – ‘łapy precz od Rosji”. W Warszawie by nie przejechali.

Rosjanie potrzebują wojny, odtwarzania mitycznego czasu własnej wielkości, tego wzniosłego horroru, który oglądają na niezliczonych filmach wojennych rodzimej produkcji. On nadaje sens ich cierpieniu – systemowemu zgnojeniu przez państwo.

Czy jestem rusofobem? Tak, boję się, że to zbydlęcenie jest jak zaraza i może się rozprzestrzenić. Mam dość.

Paweł Trzciński