Wojna rozpoczęła się w 2014 i tliła się do 24 lutego 2022. Choć to określenie “tliła się” może być niezrozumiałe i bolesne dla setek rodzin, które straciły najbliższych na Donbasie. W ciągu tych ośmiu lat zmieniła się Ukraina i bardzo zmieniła się jej armia.
Kilka dni temu zerwałem z drzwi mojej klatki plakat “To nie nasza wojna”. Bo jest kłamliwy.
To jest wojna, która z dużym prawdopodobieństwem może ogarnąć nasz kraj. Nie jutro, nie pojutrze, ale w perspektywie dekady? Być może ktoś wtedy wskaże jako przyczynę puszenie się PiS-u, wygrażanie szabelką prezydenta. Usłyszymy, może nawet od polskich polityków, że to Polska sprowokowała i Rosja nie miała wyboru. Oskarżanie, że Polska jest w gruncie rzeczy winna i nie powinna oczekiwać pomocy…
Słyszymy te bzdury już dziś w stosunku do Ukrainy.
Polska od XIX wieku jest dla Rosji substytutem Zachodu, ale takiego Zachodu, który można łatwo skopać w zastępstwie prawdziwych potęg. Gdybyście poczytali rosyjska prasę z okresu powstania listopadowego…Bylibyście bardzo zdziwieni histerią i wzmożeniem, emocjonalnym, które wtedy panowało w Rosji. Wypisz wymaluj, to co dziś słyszymy w rosyjskiej telewizji. Ostatni raz byłem w Rosji w 2013 roku i już wtedy słyszałem od ludzi: “dlaczego wy chcecie wojny z nami? czy Polska chce byc agresorem?”.
Nie podważam zasadności istnienia NATO, ani jego stabilności. Gdyby ten konflikt mógł zostać rozwiązany w perspektywie 2-3 lat społeczeństwa demokratyczne przełknęłyby zbiorowe wyrzeczenia – obniżenie statusu materialnego, zwiększone wydatki na uzbrojenie armii itd. – byłyby spójne i zgodne, aż do zwycięstwa. Natomiast w perspektywie wieloletniej, czy taka spójność możliwa będzie do utrzymania? Zwłaszcza, gdy np. w wyniku wyborów zmienią się układy polityczne, osoby na kluczowych stanowiskach będą np. mniejszymi entuzjastami wspierania Ukrainy. A państwo autokratyczne będzie napędzało maszynę wojenną kolejnymi seansami nienawiści i lęku.
Dlatego machanie szabelką jest żenujące; patrzę na nie z zażenowaniem. Jeśli wojna potrwa jeszcze wiele lat to w międzyczasie prawdopodobnie dojdzie do krótkookresowych porozumień, taktycznych zawieszeń broni. To nie jest wojna , która zakończy się, jak chcieliby najważniejsi przywódcy europejscy, wyniku porozumień, przy stole. To wojna na totalne wyczerpanie.
Nie jestem ekspertem, pojeździłem trochę po Rosji. Obserwowałem na czym państwo rosyjskie budowało jedność i mit scalający ten kraj, który w l.90 ładnie się federalizował. Właśnie na micie wojny i gotowości do wojny.
Obecna wojna to walka na śmierć i życie dla Rosji w obecnym kształcie i Ukrainy. Rosja mogła odpuścić sobie Afganistan i wycofać się z niego, choć z pewnością klęska w wojnie z talibami przyspieszyła rozpad ZSRR. Dla współczesnej Rosji porażka na Ukrainie oznacza dla niej załamanie się całej konstrukcji na której Putin konsekwentnie budował: mitu spójności prawosławnej wiary zakorzenionej w Rusi Kijowskiej i mitu Wojny Ojczyźnianej, w której Rosja ratuje świat przed Złem. Takiej wojny nie można zakończyć bez zwycięstwa. Prowadzi się ją przez pokolenia.
Rosjanie nie są głupi, bardziej ograniczeni od nas. Oni po prostu nie wierzą, że da się stworzyć inną, lepszą Rosję. Nie wierzą, że inny projekt może się udać w rosyjskich warunkach. I dostosowują się do tego co jest. Wiedzą, że ich własne państwo zgniecie ich w przypadku buntu. Dostają ochłap w postaci poczucia, że stoją po właściwej stronie, nawet jeśli wszyscy są przeciwko nim. A jesli wojna w której zwycięstwo nie wierzą? I tak zrezygnowani pójdą.
Dlatego jeśli masz marzenia, których jeszcze nie spełniłeś, spełnij je teraz.
To jest nasza wojna. Każdy czołg, który płonie w Bachmucie, to o jeden mniej, który mógłby wjechać przez Przesmyk Suwalski. Wspieranie Ukrainy nie jest dla nas opcją, nie jest bohaterstwem. Jest jedynym zdroworozsądkowym rozwiązaniem.
Paweł Trzciński , Prezes polskiego oddziału Majdan Monitoryng