Pawel Zalewski. Refleksje z ukraińskiego „swing state”

Charków skupił na sobie uwagę światowych mediów jako pierwsze bezpieczne miasto na Ukrainie do którego dotarł pociąg-chłodnia z ciałami ofiar lotu MH17. Obecnie spokojna Charkowszczyzna to jednak ukraiński swing-state – zmienny języczek u politycznej wagi, w którym elementy ukraińskiej tradycji patriotycznej mieszają się z przywiązaniem do post-sowieckich haseł.

Miasto stanowiło dotychczas twarde zaplecze Partii Regionów – ze słynnymi liderami „Hepą” i „Dopą”. Charkowianie do określenia mera miasta Kernesa i jego przyjaciela, byłego gubernatora Dobkina, używają ich dawnych pseudonimów z półświatka. Jeszcze kilka miesięcy temu filmiki z Charkowa budziły przerażenie. Schwytanych zwolenników Majdanu tłum przeprowadzał przez „korytarz wstydu” – rzucał na kolana. Idących na czworaka bito i opluwano. Słynny klub walki Oplot trenował bandytów, którzy polowali na euromajdanowców. Opłotowcy, współpracujący z lokalnymi strukturami władzy, napadali na manifestujących pod pomnikiem Tarasa Szewczenki, doszło do ofiar śmiertelnych. Sieć obiegło nagranie kobiety, jak się potem okazało – pielęgniarki, kopiącej ciężko rannego chłopca na schodach charkowskiego metra. Z kolejnymi demonstracjami Majdanu uzbrojonym w kije bejsbolowe „tituszkom” nie poszło już tak łatwo. Po stronie euromajdanu stanęli ultrasi „Metalista” i bezkarni dotychczas chuligani zakończyli swoją przygodę z polityką. Fani futbolu połączyli się ponad klubowymi waśniami przeciwko nowym wrogom. Z tego środowiska wywodzi się zaśpiew „Putin chu..ło”, intonowany przez ukraińskich patriotów. Jego wykonanie, razem z tłumem, przez byłego ministra spraw zagranicznych Deszczycy zbulwersowało rosyjską opinię publiczną.

Natalia Zubar, która dwa tygodnie temu prowadziła mnie na spotkanie z inteligencją Charkowa, krzywiła się ze zniecierpliwieniem: „Wszyscy pytacie o to samo: dlaczego w Doniecku po ulicach jeżdżą rosyjskie czołgi, a u nas, 40 kilometrów od granicy z Rosją – panuje spokój.” Natalia wyjaśnia już spokojniej. A ja dokładam swoje obserwacje, które Charków umieszczają wysoko na liście miejsc wymagających głębszego zbadania.

W Charkowie była osadzona Julia Tymoszenko. Tutaj odbył się na początku roku pierwszy zjazd przedstawicieli 46 ukraińskich „euro majdanów”, który miał na celu konsolidację ruchu demokratycznego. Charków odegrał też ważną rolę w ostatnich akordach władzy Janukowycza. Prawdopodobnie bardzo liczył on na wsparcie tego regionu, skoro zorganizowano tutaj ogólnoukraiński kongres Partii Regionów pod koniec lutego.

Po przejęciu władzy przez opozycję w Kijowie Charków, według niektórych, miał stać się ponownie tymczasową stolicą kraju (stolicą Ukraińskiej SSR był w latach 1917-34). Wydawało się, że tutaj Janukowycz okrzepnie i powróci do walki o władzę. W mieście Kernesa jednak kilkutysięczny tłum dał prezydentowi do zrozumienia, że i tutaj czeka go lokalna powtórka kijowskiego Majdanu. Znienawidzony widok demonstrantów w „wiernym” Charkowie musiał pozbawić go ostatecznie woli walki. Na spotkaniu partii się nie pojawił, umknął przez granicę do Rostowa.

Potem miasto próbowali przejąć „turyści” z Rosji, przy milczącym przyzwoleniu milicji. Udając miejscowych separatystów próbowali zablokować siedzibę lokalnej administracji. Nie znając topografii miasta zaatakowali… teatr, mieszczący się w okazałym budynku. Ostatecznie jednak zawiesili rosyjską flagę na ratuszu. „Skąd wiedzieliście, że to przyjezdni?” – pytam Natalki. „No cóż, załatwiali swoje potrzeby fizjologiczne pod murem. A każdy charkowianin wie, że tuż za rogiem jest publiczna toaleta” – śmieje się Natalka.

Tożsamość „swing state” dała o sobie znać ponownie, kiedy mer miasta Kernes znienacka (po krótkotrwałym areszcie domowym) oświadczył, ze jest zadeklarowanym zwolennikiem integralności terytorialnej Ukrainy. Wraz z jego oświadczeniem zakończyły się występy separatystów. Rozbrojono milicjantów, co do których lojalności władze miały wątpliwości, ulice patrolowała ochotnicza straż obywatelska. Podobno charkowskie struktury przestępcze zdecydowały jednoznacznie o kursie proukraińskim. Od tego momentu prorosyjscy separatyści zostali zmuszeni do głębokiej konspiracji, wysechł strumień finansowania z Rosji.

Wkrótce potem mer uległ tajemniczemu wypadkowi. Ponoć postrzelono go podczas porannej przejażdżki rowerem. Przewieziono go na leczenie do Izraela –zarządzał w tym czasie Charkowem przez skype’a. Rola Kernesa była z pewnością decydująca dla wygaszenia przemocy. Zdawał sobie sprawę, że wojna położy kres interesom, dlatego uniknął losu biznesmenów z Doniecka, którzy teraz skarżą się na poczynania wojennego komendanta Striełkowa i blokadę miasta. Przykład Charkowa pokazuje do jakiego stopnia koncept „południowego wschodu” jako zwartego kulturowo obszaru prorosyjskiego jest mylący. Kernes rozumiał specyfikę Charkowa i się do niej dostosował.

Charkowszczyzna to obszar dawnych dzikich stepów. Miasto zostało założone przez kozaków jako osada wojskowa i zasiedlone przez ludność o dużym poczuciu własnej niezależności. Pierwszy uniwersytet powstał tu już w 1804 roku, wśród kadry wykładowców było wielu Polaków. Środowisko intelektualne Charkowa stało się kolebką kilku ideologii: w 1882 kółko studentów żydowskich wysunęło po raz pierwszy hasła syjonistyczne. Wykładał tu Hrihorij Skorowoda, prekursor nowoczesnej filozofii rosyjskiej. Pierwsi naukowcy i filozofowie ukraińscy wysuwali postulaty nacjonalistyczne, pisali o odrębności narodu ukraińskiego od rosyjskiego, w wersji odległej od integralnego nacjonalizmu Galicji. Ceną za niezależność tego regionu było ludobójstwo Wielkiego Głodu, które w sposób przerażający dotknęło również Charkowa. Pod miastem postawiono poruszający pomnik ofiar Hłodomoru, niedaleko od mogił ofiar NKWD i polskiego cmentarza w Piatichtkach. Po tej zbrodni miasto straciło stołeczny status, zachowując do dziś jedynie unikalny pomnik sowieckiego konstruktywizmu: betonowy kompleks dawnych budynków Gospromu z 1928 roku.

Dzisiaj Charków nadal jest ośrodkiem inteligenckim, z lekkim dystansem do otaczającej rzeczywistości. Architekturą przypomina europejskie miasto z przełomu wieków: dobrze zachowana (i obecnie restaurowana) secesja oraz późniejszy modernizm.

W półtoramilionowym mieście, żyje około 200 tysięcy studentów. Od swoich wielkich poprzedników różnią się jednak tym, że nie interesują się polityką. Na miejscowym Majdanie była ich garstka, nie angażowali się też w anty-Majdan. Motorem kilkumiesięcznego trwania majdanu była inteligencja starszych pokoleń, pamiętająca jeszcze etos dysydentów byłego ZSRR. To są ludzie z otoczenia Natalki, charkowianki od 9 pokolenia, potomkini kozaków, Sierhieja Żadana, doskonałego poety i grupy obrońców praw człowieka.

Idąc w jej towarzystwie na spotkanie z lokalną inteligencją w uczelni przygotowującej przyszłych urzędników, miałem pełną świadomość, że od ich postawy w Charkowie i innych miastach, które dotychczas niechętnie odnosiły się do języka ukraińskiego, będzie zależał los Ukrainy. Dyskusja pokazywała, że najnowsza historia Polski inspiruje Ukraińców do własnych przemyśleń i że nasza droga daje im nadzieję na normalność. Doświadczyłem spotkania z miastem i ludźmi o bardzo złożonej tożsamości. Przestałem je kojarzyć jedynie z grobem wuja w Piatichatkach i dziedzińcem siedziby NKWD, gdzie go rozstrzelano.

Kierując się na lotnisko mijałem wielkie billboardy ze zdjęciem Kernesa: „Cieszymy się z Pańskiego powrotu”, w tle błękitne niebo i łany słoneczników układające się w ukraińską flagę. Ale tu historia się nie kończy. Kernes ostatnio oświadczył, że co prawda sam jest całym sobą za jednością terytorialną Ukrainy, ale uważa jednocześnie, że Władimir Putin to wzór – prawdziwego świeczkę i diabłu ogarek. Taki jest widocznie los „swing state”.

Pawel Zalewski

Читайте також Наш старий друг Павел Залевський нарешті доїхав до Харкова

ipp
Павел Залевські біля офісу ІЦ “Майдан Моніторинг” в Харкові 11 липняю
Über Nataliya Zubar 2362 Artikel
Nataliya Zubar, Maidan Monitoring Information Center, Chair