W Warszawie ostrzegano mnie, żeby do Charkowa nie jechać, bo Putin może zaatakować. Tutaj nikt o takiej możliwości nie wspomina. Uważa się, że armia ukraińska jest już dostatecznie silna, aby koszty dalszej militarnej awantury były dla Moskwy zbyt wysokie. Dyskutuje się natomiast o reformach i to nie tylko gospodarczych. Charków to silne centrum gospodarcze, obok Kijowa i Odessy największe miasto kraju. Składa się na to zarówno produkcja rakiet jak i IT. Tutejszy uniwersytet pełen jest zagranicznych studentów, w dużej części z Azji centralnej (nikt tu nie bredzi o zagrożeniu islamem, a islam kojarzy się Ukraińcom przede wszystkim z ich współobywatelami jakimi są Tatarzy). Jest to bardzo żywy ośrodek intelektualny, co jednak przede wszystkim zwraca uwagę ośrodek niezwykle silnej działalności obywatelskiej. To właśnie dzięki niej Charków obronił się w swoim czasie przed bandyckim najazdem putinowskiej bojówki (nie obronił się niestety Donieck i Ługańsk). Masowe demonstracje powstrzymały Moskali.
Charakterystyczne, że na wielkim placu (charkowianie chwalą się, że podobno największy w Europie) gdzie stał niegdyś w dawnych i dość strasznych czasach pomnik Stalina, rozstawiono namiot z wystawą o Majdanie. Na tym placu odbył się też tak niedawno leninopad (zauważyłem, że w ukraińskim internecie synonimem słowa Lenin jest słowa syfilityk, co ma przecież źródło w tym że jak wiadomo Lenin zmarł na syfilis). Tam gdzie był Stalin, na planszach oglądam m.in. zdjęcia Natalii Zubar, jednej z tych pełnych odwagi obywateli tego miasta, kobiety, która uratowała Charkiw a dziś niestrudzonej działaczki organizacji pozarządowych.
Charków to zdecydowanie Ukraina wschodnia. Podkręślam to aby też zaprzeczyć stereotypowi o podziale o rzekomo narodowoświadomym Zachodzie i zarażonym Moskwą Wschodzie. Charków był w XIX wieku centrum ukrainskiego ruchu narodowego, o czym się często zapomina. Dziś jest miastem mówiącym w przeważającym stopniu po rosyjsku (z domieszką surżyku, tak swój język okreśłił taksówkarz, który wiózł mnie z lotniska), ale po ukraińsku można się tu swobodnie porozumiewać.
Miasto jest pełne przesiedleńców z okupowanych przez Moskwę terenów. Nikt nie potrafił mi powiedzieć ilu ich jest, ale z pewności podnad dwieście tysięcy (miasto liczy ok 1.5 miliona). Przeniosła się tutaj duża część uniwersytetu z Ługańska. Jasne, że stwarza to problemy dla Charków nauczył się z tym żyć. Pomost państwa jest niewielka natomiast ogromna rola wolontariatu.
Jak wszędzie na Ukrainie pełno jest tu symboli narodowych. Prasa jest zdecydowanie antyputinowska. Kupuję gazetę, gdzie na okładce jest Putin, który dorywa się do jakiegoś wyłacznika i podpis „cel Putina – wyłączyć nasze mózgi”. To właśnie. Ukraińcy wiedzą, że prawdziwa wojna to wojna o nasze myślenie. Myślę o moich rodakach w Warszawie, którym wyjazd do Charkowa (a nawet dużo bliżej) wydaje się taki strasznie niebezpieczny. Czy im już Putin wyłączył mózg? Tym, którzy zdobyli się o ostatnią antyukraińską uchwałę już chyba tak.