Korzystając z ogólnego politycznego zamieszania na świecie i umiejętnie podsycając je, Rosja konsekwentnie przechyla szale bezpieczeństwa na swoja stronę tworząc w strategicznych punktach globu strefy, do których potencjalny przeciwnik ma „zakaz wjazdu”. Może wprawdzie spróbować, ale na własne i to poważne ryzyko.
W wojskowej nomenklaturze NATO taktyka tworzenia „bąbli” lub „kopuł” nie dopuszczających przeciwnika opisywana jest skrótem A2/AD od Anti-Access/Area Denial co w wolnym tłumaczeniu można przełożyć na brak dostępu/teren zakazany. Element A2 ma ograniczyć, w części lub całkowicie, dostęp przeciwnika do określonego teatru operacyjnego, celem elementu AD jest ograniczenie przeciwnikowi swobody działania na zajmowanym przez niego terenie.
Koncepcja „odmowy dostępu” nie jest nowa. Chińczycy zbudowali przed wiekami słynny mur, wodzowie imperium osmańskiego stawiali działa na brzegach Bosforu, aby nie przepuścić okrętów przeciwnika z Morza Środziemnego na Morze Czarne, Francuzi zbudowali słynną Linię Maginota. Rosyjska taktyka A2/AD jest stechnicyzowanym rozwinięciem tej koncepcji w poziomie i w pionie. W poziomie, czyli na lądzie i na morzu. W pionie – w powietrzu i w przestrzeni kosmicznej. Taktyka ta uderzyła skutecznie w koncepcyjne podstawy strategii amerykańskiej.
Siły Stanów Zjednoczonych są z definicji wojskami ekspedycyjnymi, a zatem podstawą ich działania jest swoboda przerzutu żołnierzy, zaopatrzenia i uzupełnień na teatr działań wojennych dla samodzielnego prowadzenia operacji lub dla wsparcia sojusznika. Wiąże się z tym konieczność zdobycia i utrzymania dominacji w powietrzu oraz przewagi na szlakach morskich. Stany Zjednoczone dysponowały taki komfortem praktycznie od czasu wojny w Wietnamie. Natomiast od czasu wojny w Iraku, w 1991 roku, w każdej kolejnej operacji militarnej lotnictwo amerykańskie panowało w powietrzu i nikt nie zakłócał amerykańskich działań w kosmosie. Komfortowe czasy jednak minęły i wraz z taktyką A2/AD „rozpoczęła się nowa partia szachów między Zachodem a Rosją i tak jak podczas zimnej wojny teatrem gry jest Europa” – stwierdził Fabrice Pothier, do niedawna szef polityki planowania w kwaterze głównej NATO.
Rosyjskie „kopuły” A2/AD związane są przede wszystkich z teatrem europejskim i są rozlokowane na pograniczu z Sojuszem Atlantyckim. Na północy Murmańsk, potem idąc w dół, Petersburg, Kaliningrad, zaanektowany w 2014 roku Krym oraz port Tartus w Syrii. Najistotniejszym ogniwem w tym łańcuchu jest Kaliningrad, który skutecznie szachuje nie tylko państwa bałtyckie i Polskę, ale również Litwę i południową Szwecję a nawet Danię i północno-wschodnie Niemcy.
W ciągu ostatnich kilku lat Rosjanie rozmieścili w wymienionych rejonach nowoczesne systemy przeciwlotnicze oraz systemy walki z okrętami na i podwodnymi, które mają uniemożliwić przeciwnikowi „dostęp” do terenu chronionego „kopułą”. Analitycy zachodni różnią się w ocenie zasięgu tych „kopuł”, gdyż nie do końca wiadomo jakie systemy radiolokacji i rakietowe zostały już rozmieszczone przez Rosjan i jakie modele uzbrojenia wykorzystano. W przypadku Kaliningradu w sierpniu bieżącego roku analitycy NATO szacowali, że sięga ona poniżej Warszawy i do Kołobrzegu, ale już w październiku szwedzcy eksperci uważali, że obejmuje cieśniny duńskie i rosyjski „zakaz wjazdu” dotyczy całego Morza Bałtyckiego, a może nawet sięgnąć wschodniego skraju Morza Północnego, jeśli Rosjanie już rozmieścili, albo rozmieszczą pociski Kolibr. Według analityków NATO w rejonie Kaliningradu rozmieszczone są pociski S-300 o zasięgu 150-200 kilometrów, S-400 o niepotwierdzonym zasięgu 400 kilometrów i dowiezione teraz pociski Iskander, których zasięg ocenia się na 500 kilometrów. Pociski Iskander mogą być wyposażone w głowice konwencjonalne o wadze około 700 kg albo w taktyczne ładunki nuklearne, co zdecydowanie zmienia reguły gry. W zależności od wersji Iskander trafia w koło o średnicy 200 metrów, ale przy wykorzystaniu GPS już w koło o średnicy 50 metrów lub mniej, a przy zastosowaniu czujników radarowych lub optoelektronicznych – poniżej 10 metrów. W tej sytuacji zdaniem szwedzkich analityków„żywotność” przeciętnych okrętów wojennych na Bałtyku wyniesie kilka minut, co polski znawca problemu skwitował, że „lepiej mieć stado wróbli niż sokoła”.
Możliwość amerykańskiej penetracji rosyjskiej „kopuły” z powietrza wydaje się mocno ograniczona. O ile samoloty 5 generacji, myśliwiec F-22A oraz bombowiec B-2A powinny sobie z nią poradzić, o tyle samoloty 4 generacji, F-15, F-16, F-18 oraz pociski manewrujące już nie i należy się liczyć ze stratami rzędu 20-30 procent. Tak przynajmniej sądzą niektórzy specjaliści amerykańscy. Jeśli dodać przewidywalne możliwości prowadzenia działań w przestrzeni kosmicznej, czyli niszczenie satelitów komunikacyjnych i systemów nawigacji satelitarnej opartych na GPS to „kopuła” A2/AD jawi się skutecznym bastionem obronnym będącym jednocześnie wygodną podstawą do ataku wojsk lądowych. Dowódca amerykańskiego lotnictwa w Europie, Frank Gorenc, ostrzegał w ubiegłym roku, że „kopuła” w obwodzie kaliningradzkim „może w sytuacji kryzysowej odciąć posiłki NATO od państw bałtyckich”. Przeprowadzone w tym roku przez think tank Rand Corporation gry wojenne wykazały, że wojska rosyjskie są w stanie zająć i opanować Estonię i Łotwę w przeciągu 36 do 60 godzin. W podsumowaniu gier eksperci Rand uznali, że siły NATO w tym rejonie są zbyt szczupłe a ich rozmieszczenie nie pozwala na skuteczne powstrzymanie rosyjskich oddziałów zmechanizowanych.
W dniach poprzedzających lipcowy szczyt NATO w Warszawie w kręgach sojuszu oceniano, że taktyka A2/AD w rosyjskim wydaniu ma pomóc Kremlowi w „takim sparaliżowaniu Sojuszu Atlantyckiego, że będzie politycznie pokonany”. Przypominano przy tym, że Zachód wygrał w zimną wojnę bez jednego wystarzału, a więc rachuby Moskwy nie są pozbawione podstaw. Tym bardziej, że w zachodnioeuropejskich krajach NATO nie brakuje polityków i wojskowych minimalizujących rosyjskie niebezpieczeństwo. Francuski generał Denis Mercier, który w NATO kieruje transformacją wojsk, nie widział przed rokiem w kaliningradzkiej „kopule” ofensywnego zagrożenie. Jego zdaniem jest ona „przede wszystkim środkiem obronnym”, który „należy brać pod uwagę w planowaniu, ale nie traktować jako zagrożenia”. Evelyn Farkas, były zastępca amerykańskiego sekretarza obrony do spraw Rosji, Ukrainy i Eurazji, uważa, że tworząc „kłopoty” dla NATO Moskwa gra bardzo inteligentnie licząc na zniechęcenie zachodnich członków sojuszu. Odwołując się do doktryny „eskalacja/de-eskalacja napięcia” Kreml chce doprowadzić do sytuacji, kiedy w Waszyngtonie, lub w stolicach zachodnioeuropejskich politycy uznają, że lepiej trzymać się z dala i machną ręką na państwa Europy Środkowo Wschodniej co pozwoli Moskwie odbudować straconą strefę wpływów.
Rafał Brzeski
PS: Dwie rosyjskie korwety “Sierpuchow” i „Zielony Dół” weszły 26 października na Bałtyk i kierują się do Kaliningradu. Okręty wyposażone są w pociski Kalibr o zasięgu 2600 km zdolne do przenoszenia ładunków konwencjonalnych i nuklearnych.